środa, 4 marca 2015

Lovecraft po japońsku

"Remina - gwiazda piekieł" Junji Ito (2005)

J.P. Fantastica, 2014 r. 292 s.

"Z pewnego tunelu czasoprzestrzennego wyłania się tajemnicza planeta. Jej odkrywca, doktor Ooguro, na cześć swej jedynej córki nadaje jej imię Remina. Wkrótce dziewczyna staje się arcypopularną gwiazdą, tymczasem jej kosmiczna imienniczka zbliża się do Ziemi, po drodze niszcząc kolejne ciała niebieskie. Czy ten sam los czeka naszą planetę!?"

Nie jestem "mangowcem" ani specjalnym fanem japońskiej odmiany komiksu, ale od czasu do czasu lubię takową odmianę przeczytać. Tym razem padło na Junji Ito. Twórca mangi z gatunku horroru. Znany bardziej za sprawą takich tytułów jak Uzumaki (Spirala), Gyo czy Tomie. Hellstar Remina to najkrócej mówiąc apokaliptyczny horror science-ficiton, z pewnym wpływem japońskich filmów "kaiju" i solidną dawką groteski. Miłośnicy apokaliptycznych klimatów i motywu zagłady naszej planety znajdą tu wiele dla siebie. Ja jednak widzę w komiksie Junji Ito przede wszystkim duży wpływ twórczości H.P. Lovecrafta. A czy można mieć lepsze inspiracje tworząc horror? W Reminie podobnie jak u samotnika z Providence, groza pochodzi z kosmosu, jest poza naszym ludzkim pojmowaniem i jesteśmy wobec niej bezsilni. Ale równolegle jest tu także drugie źródło zła i przerażenia. To my sami - ludzie. Bo to komiks także o tym że nawet w przyszłości, w obliczu ekstremalnych sytuacji w każdej chwili możemy cofnąć się z naszym myśleniem do średniowiecza. Zaczyna działać psychologia tłumu, a na wierzch wychodzą najgorsze ludzkie instynkty.

"Remina - gwiazda piekieł" to ładnie narysowany komiks. Nie znam się może na tym, ale kreska jest jak dla mnie przyzwoita i realistyczna, nie razi mnie jak to bywało w innych mangach. Poszczególne kadry również dobrze skomponowane. Całość dynamiczna, dobrze się czyta. Byłby z tego efektowny i dziwny film. Całościowo pewnie nie jest to nic wybitnego. Jest się do czego przyczepić, choćby do logiki zachowań. Ale przyznam że rozrywka niezgorsza. Jako fan grozy z przyjemnością przeczytałem mangę w której łączą się dwie tradycje literackiego horroru: lovecraftowska i - nazwijmy to - ketchumowska.

Do wydania dołączono jeszcze na koniec jedną krótszą opowieść - Miliardy Szwów. Taki komiksowy odpowiednik opowiadania. Więcej niż dobrego opowiadania. Mocny i trochę bardziej kameralny horror. Makabryczna historyjka, poruszająca przy okazji temat samotności. Naprawdę chore! I mocne. Ludzka stonoga wysiada. Dość niejednoznaczne opowiadanie, z potencjałem na coś więcej. Aż by się chciało więcej takich "shortów" tego autora.



Ocena: 5/6 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz