wtorek, 3 marca 2015

Koben jak to Koben

"Nie mów nikomu" Harlan Coben  (2001)

Albatros, 2003 r. 351 s.

To nie jest moja pierwsza przeczytana książka Cobena, prawdę mówiąc od tego pana miałem dłuższą przerwę (chyba ze dwa lata nie miałem żadnej jego powieści w ręku!). Kiedy więc niedawno jakoś przypadkiem wpadł mi w ręce jego najbardziej znany tytuł postanowiłem że warto odnowić naszą znajomość :)

"Nie mów nikomu" podobnie jak wszystkie pozostałe powieści Harlana Cobena czyta się szybko, bezproblemowo i przyjemnie. Strona za stroną, jesteśmy wciągani coraz bardziej. Problem tylko w tym że może aż za prosto... miejscami odnosiłem wrażenie że czytam idealnie skrojony materiał pod scenariusz typowego amerykańskiego filmu sensacyjnego. Mało opisów, dużo dialogów. Kiedyś uważałem tą prostotę pisarską Cobena za zaletę, dziś już chyba zaczyna mnie trochę razić.

"Jeśli przechodzisz na drugą stronę ulicy, żeby uniknąć spotkania z bandą czarnoskórych nastolatków, dokonujesz kwalifikacji etnicznej; jeśli tego nie robisz, obawiając się, że wyjdziesz na rasistę, też dokonujesz kwalifikacji etnicznej, a jeżeli na ich widok nie myślisz ani o jednym, ani o drugim, to przybyłeś tu z jakiejś planety, na której ja nigdy nie byłem."

Ostatnie pięćdziesiąt stron to natomiast istny festiwal "twistów", zwrotów i zaskakujących wyjaśnień. Jak zwykle autorowi udało się mnie zaskoczyć, choć w sumie tego się po nim spodziewałem. Chyba jednak zbyt chaotycznie to wszystko się w końcówce dzieje, trzeba się naprawdę skupić żeby to ogarnąć, a rozwiązanie proponowane przez autora wisi na krawędzi prawdopodobieństwa. A już na pewno Coben przesadził z tym co napisał na ostatniej stronie... tutaj Harlan już widać popłynął, przekombinował i tak starał się jeszcze dobić czytelnika kolejnym z rzędu zaskoczeniem że mu się to odbiło. Moim zdaniem powinien skończyć kilka stron wcześniej bo to końcowe wyjaśnienie było strzałem w stopę i stało w sprzeczności z resztą książki prowadzonej przez większość czasu w pierwszoosobowej narracji.

Nic tak nie robi wrażenia jak pierwsza przeczytana książka Cobena: zbieranie szczęki z podłogi i zdziwienie że tak można pisać i konstruować fabuły! Taaak, pamiętam to. Lata temu. Ale niestety, z każdą kolejną jego powieścią to zaskoczenie jest coraz mniejsze. A mankamenty wychodzą na wierzch. Jego powieści się nie pamięta, wszystkie tytuły i fabuły zlewają się w jedną. Autor się powtarza i powiela własne schematy (to chyba najbardziej schematyczny pisarz jakiego znam). A po dziesiątej czy n-tej jego książce... cóż... zostaje tylko wrażenie że niezłe, fajnie się czyta, ale to już było, i to po wielokroć. Jego styl i język zaczynają razić swoją prostotą, widać ulubione słówka Harlana i jego mimo wszystko dość ubogi słownik. Wrażenie że czyta się tanią powieść sensacyjną. 

To nie Coben się zmienił tylko ja. Kiedyś byłem zachwycony tym autorem. Ale przeczytało się trochę innych pisarzy, inne gatunki, inne style, i istnieją też tacy zwyczajnie lepsi od niego. Jego powieści są wszystkie względnie na tym samym równym poziomie. "Nie mów nikomu" nie jest zatem ani jego najlepszą ani też chyba najgorszą książką. To po prostu ja więcej wymagam od literatury (nawet tej kryminalnej). Wciąż mam Harlana w zakładce 'ulubieni autorzy'. Mimo wszystko on zawsze będzie tym który de facto wciągnął mnie w ten gatunek i pokazał że czytanie kryminałów jest świetną zabawą. Ale robię sobie od niego kolejną przerwę, tym razem chyba jeszcze dłuższą. Już nie będę wyglądał ze zniecierpliwieniem "czy jest nowy Koben?" Szkoda, ale czuję że już niczym mnie ten pan nie zaskoczy, a przecież jest jeszcze tylu innych pisarzy do obadania... No może do serii z Myronem Bolitarem i Winem kiedyś jeszcze wrócę, ot tak dla samych bohaterów a nie dla kolejnej bliźniaczo podobnej intrygi. Mimo wszystko przez wzgląd na starą znajomość wystawiam pozytywną ocenę bo solidna rozrywka i rzemiosło zawsze w cenie.

Ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz