wtorek, 3 marca 2015

Gniot w sieci

"Samotność w sieci" Janusz Leon Wiśniewski (2001)

Prószyński i S-ka, 2003 r. 304 s.

Prawdopodobnie zbyt późno sięgnąłem po ten głośny swego czasu tytuł. "Powieść tak współczesna, że bardziej nie można". Tyle że współczesna to ona była a nie jest. Minęło ledwie kilkanaście lat (Wiśniewski zaczął pisać "Samotność.." w 1998 roku, a wydano ją w 2001), a ja mam wrażenie jakbym czytał dokument co najmniej sprzed epoki! Ależ to archaiczne! Jak to się postarzało! Powieści z XIX wieku zachowują w sobie więcej świeżości! Świat się zmienił, także ten internetowy. Chat, ICQ, tradycyjny e-mail - to wszystko trąci myszką. Ludzie już się tak nie komunikują i tak nie zachowują. W dobie facebooka ekshibicjonizm co prawda jest, ale nie ma już tej egzaltacji i tej podniety internetem. Ludzie się już tak (przepraszam za wyrażenie) nie "brandzlują" tym internetem. Nawiązuje się kontakt i po chwili przenosi się to na płaszczyznę pozawirtualną, a nie robi z tego jakieś sieciowe  "Cierpienia młodego Wertera". Pod tym względem zachowanie bohaterów wydawało mi się niedojrzałe, naiwne i nierzeczywiste. Jak para nastolatków. Nawet wtedy tak to nie wyglądało. Czy to wina autora? I tak i nie, ale tej książki z pewnością nie można nazwać ponadczasową. Jej okres przydatności do spożycia już dawno minął. To romansidło jak wiele innych, tyle że przebrane w kostium swoich czasów. Trzeba przyznać że Wiśniewski idealnie wstrzelił się w zastane czasy i tym tłumaczę jego sukces. Przełom XX i XXI wieku w Polsce. Wszyscy zachłysnęli się internetem i jego możliwościami. Nagle odkryli komunikację bez barier i możliwość porozmawiania z człowiekiem będącym gdzieś daleko. Czat święcił triumfy. Pamiętam te czasy. Ludziom trochę odbijało. W końcu takie możliwości!

Wracając do samej książki, jest ona dla mnie dość niewiarygodna. Jakieś to takie zbyt ckliwe, sentymentalne, pretensjonalne i kiczowate. Nawet nie harlekinowate, to po prostu jest Harlequin! Postacie papierowe, nie mające pokrycia w życiu. On, tak idealny że aż nierealny. Geniusz i superwrażliwiec o kobiecej duszy, taki do rany przyłóż. Nawet wyidealizowani mężczyźni z powieści Sparksa to przy nim jakieś nieczułe typy. Ale wątpię by jakakolwiek kobieta była w stanie na dłuższą metę z kimś takim wytrzymać. Do tego jeszcze pan Wiśniewski bardzo umiejętnie i perfidnie gra na emocjach. Tu masz się zaśmiać, tu wzruszyć, tu współczuć, tu zdenerwować itd. Wszystko rozplanowane. I sukces gotowy! Dla gospodyń domowych w sam raz! Nie lubię takich powieści, chyba że jest to umiejętnie robione, tak bym tego nie zauważył. 

Co dobrego? Parę cytatów, złotych myśli które można zapamiętać, nie wszystkie ale autorowi zdarza się zabłysnąć, sformułować ciekawe myśli, zaskoczyć ciekawostką, bądź nieznanym faktem. W ogóle mam wrażenie że z tego Wiśniewskiego inteligentny facet, wykształcony i oczytany. Tym bardziej dziwi mnie że napisał takie tanie romansidło, łzawy melodramat. Bo nawet podoba mi się JAK ten pan pisze, ale CO pisze to już zupełnie inna bajka... koszmar w zasadzie.

Ocena: 1.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz